Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 89 —

i to uczenie się wierszy nie przychodzi wam z trudnością?
— O nie! — panna Zofia powiada, że nie ma takiéj nauki, która byłaby trudna... ja wiem, że to prawda... Pamięta mamusia, ja nieraz płakałam nad artymetyką, jeszcze kiedy panny Zofii nie było?... mówiłam, że nie ma nic szkaradniejszego nad rachunki.
— A teraz?
— Teraz śmieję się z tego. Artymetyka jest bardzo łatwa i każde zadanie można zrobić. Panna Zofia tak dobrze umié wytłómaczyć. Kiedy nie mogłam z początku zrozumiéć, to ona przyniosła grochu, poukładała ziarnka w szeregi i kazała mi liczyć i wié mamusia, zrozumiałam bardzo łatwo, odrazu, teraz już nie boję się rachunków i nie powiadam, że są szkaradne. Owszem, lubię je nawet. Panna Zofia powiada, że każdy, choćby nawet najbogatszy człowiek, powinien umiéć dobrze rachować, gdyż...
— Moje dzieci — rzekła panna Franciszka, spoglądając na zegarek — zdaje mi się, że czas na lekcye.
— Ach! prawda ciociu! — zawołały dziewczynki — panna Zofia czeka na nas, biegnijmy, żeby się nie spóźnić!
Po wyjściu dzieci, panna Franciszka przybrała minę bardzo poważną i rzekła: