Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 68 —

zajęcie się, kokietując go trochę dla zabawki, a więcéj z wyrachowania, panna Entz ani się spostrzegła, kiedy serce jéj zaczęło się dopominać o swoje prawa, a zaimprowizowana komedyjka zamieniła się w istotne, niekłamane uczucie, tém silniejsze, że już i spóźnione trochę.
Panna Franciszka, chociaż wyglądała znacznie młodziéj, liczyła już jednak trzydzieści wiosen z górą, a nieubłagane, bezczelne w prawdomówności swojéj lustro, szeptało ciągle, że na liliowych jéj skroniach rysują się już drobniutkie i ledwie, ledwie dostrzegalne zmarszczki. To odkrycie uderzyło baronównę jak piorun. Przyznała zupełną słuszność młodszéj siostrze, która dowodziła, że czas już o ołtarzu pomyśléć i zaczęła kokietować upatrzonego kandydata.
Ów kandydat, którego pierwsza bytność w domu państwa Leonów, wywołana była zręcznie koniecznością jakiejś agronomicznéj narady, do któréj pan Leon kilku sąsiadów zawezwał, późniéj zaproszony przez panią Annę, złożył wizytę już jako gość i od czasu do czasu bywał w Lipowie, ani się domyślając, że piękne oczy panny Franciszki pragną mu dużo, dużo mową palących źrenic powiedziéć.
Dotychczas baronówna nie była nikim na seryo zajęta. Kiedy bywała w towarzystwach, na balach, nie zdarzyło jéj się spotkać człowieka, któryby zrobił na niéj wrażenie.