Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/280

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 272 —

gdyż z powodu suchego lata liszek jest bardzo dużo i trudno z niemi wojować. Dowiedziałem się wreszcie, że w nocy ogród jest strzeżony przez dwa bardzo porządne i mądre psiska, które przy téj sposobności zostały mi zaraz przedstawione. Wreszcie musiałem skosztować malin, które nie były zwyczajne, takie jak wszystkie maliny na świecie, ale nabyte od ogrodnika z dóbr książęcych i przyjęły się ślicznie.
Słuchając szczebiotania mojéj towarzyszki, doznawałem dziwnie przyjemnego wrażenia; zdawało mi się, że zostałem przeniesiony do świata innego, w jakieś czasy patryarchalne, pełne naiwnéj prostoty. Gdyśmy powracali do domu, byliśmy już z sobą na stopie przyjaźni, tak jakbyśmy się znali od dzieciństwa. Powiedziałem jéj, że ma głos prześliczny, że wczoraj słyszałem jéj śpiew; powiedziałem, że bardzo lubię lewkonię i goździki — i wreszcie ułożyliśmy, że nazazajutrz pójdziemy zwiedzić pasiekę, na co Helenka miała wyjednać dla siebie specyalne zezwolenie cioci... Gdy wieczorem znalazłem się w izbie, która odtąd miała sypialnię moją stanowić, pomimo znużenia, nie udałem się na spoczynek, lecz zasiadłem do pisania i do godziny bardzo późnéj nie wypuszczałem pióra z ręki. O spaniu pomyślałem wówczas dopiéro, gdy już na stole leżał gotowy i zapieczętowany pakiet, zawierający w sobie podanie do mojéj władzy o uwolnie-