Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 197 —

sie. Poznasz go pan... ale, co ja mówię, nie poznasz go pan... bo on tu nie przyjdzie. On wie, że mamy z sobą pewne rachuneczki. Majątek mu oddałam, młodość, niewinność — a on!... To panie taka wdzięczność! Dziś żyję z małego kapitaliku i z pracy. Dopomaga mi trochę mój kuzyn, który jest maszynistą na kolei. Mężczyzna jak lew, podkowy łamie w ręku, poznasz go pan... trochę szorstki, bo naturalnie, przy takiem zajęciu... ale jedyny chłopak... Niech pan zobaczy pokoik...
Poszliśmy do owego pokoiku. Był on trochę ciemny i okropnie brudny, ale że mi chodziło głównie o ciepło rodzinne, więc nie zważałem na ściany... Serca było mi trzeba, a nie murów.
— Tu będzie panu jak w niebie — mówiła zacna dama. Cisza i spokój, bo proszę pana, któż tu mieszka właściwie? Ja jedna, zawsze sama. Pelci nie rachuję, takie to łagodne i cichutkie stworzenie. Grywa czasem, ale trzeba wiedziéć, że artystycznie grywa, nie jak ta z piérwszego piętra. Poznasz ją pan... Kokietka jakiéj świat nie widział! Ciągle siedzi w oknie i mizdrzy się... Cisza, spokój u mnie jest zawsze. Olimpcia także u mnie mieszka, ale rozumiesz pan przecie, ciągle zajęta. Robi kroki i mało kiedy w domu jest, a tych czworga dziatek niema co rachować. To są aniołki milutkie, cichutkie i w ogóle rzadko kiedy płaczą. Pan zapewne życzy sobie miéć samowar i usługę?