Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 156 —

niech wrócą, ale tymczasem, póki ich nie ma, nie możesz być ani nauczycielką, ani siostrą miłosierdzia, musisz zatém pozostać moją pupilką i jechać do mnie. Późniéj rozporządzisz sobą, jak sama zechcesz.
— Czém ja się pani odwdzięczę?
— W tym razie tylko pośpiechem. Pomogę ci się ubrać. Kareta oczekuje na dole.
— Kareta? po co takie zbytki?
— Moje dziecko, takiego Herkulesa jak ty, inaczéj przewieźć nie można, powiew wiatru może ci zaszkodzić.
— Ja pani będę ciężarem.
— Jeżeli go biorę dobrowolnie... Zresztą, pozwól mi miéć swoje fantazye... ja cię kocham, moja droga, i mam nadzieję, że i ty mnie z czasem...
— Ja panią już bardzo pokochałam...
— Więc jedźmy!
— W téj chwili...
— Uprzedzić cię jednak muszę, moja Zosiu, że przygotowałam dla ciebie niespodziane.
— Dla mnie?
— Tak jest! Szczególna to niespodzianka, o któréj się uprzedza, ale z choremi trzeba ostrożnie.
— Czy niespodzianka przykra? — spytała Zosia z uśmiechem.
— O nie! Będziesz nią zachwycona, tylko