Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 146 —

przeczytaj je, one ci powiedzą i wytłomaczą wszystko, powiedzą więcéj niż ja sama, bo nawet i mówić mi trudno.
— Nie wysilaj się téż, nie mów, próbuj usnąć, może cię sen pokrzepi. Biedne dziecko, potrzebujesz nabrać sił.
— Sił! — rzekła ze smutnym uśmiechem Zosia — tak, sił! Zdawało mi się, że mam ich wiele, bardzo wiele, a jednak, gdy mi serce zakrwawiono, życie złamano, gdym w jednym prawie dniu utraciła wszystko, co miałam najdroższego na ziemi, pokazało się, że moje siły były tylko złudzeniem, że wątła i słaba złamałam się odrazu pod tym ciężarem... Sił fizycznych zabrakło... a dusza!
— Bóg dodaje mocy cierpiącym i pomaga nieść krzyże, które na nich zsyła — odezwała się siostra miłosierdzia — błogosławieni którzy cierpią...
— O tak! — odrzekła Zosia, wznosząc śliczne swe oczy ku górze — błogosławieni, którzy cierpią, masz słuszność siostro, prawda, prawda... Cierpienie ma swoją poezyę i swoje uroki; ale ja bym wolała nie cierpiéć... Wolałabym być przy matce mojéj oprzéć głowę na jéj ramieniu, wyżalić i wypłakać się... wolałabym łudzić się do końca życia, czekać do końca życia i wierzyć.
Mówiąc to, chora przymknęła powieki; na twarzy jéj wykwitły silne rumieńce, usta były suche, wychudłe białe paluszki poruszały się nerwowo.
— Znów gorączka — szepnęła zakonnica, po-