Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 139 —

Dziękuję ci Władziu za trudy twoje i bądź zdrowa...
— Odjeżdżasz już? — zapytała.
— Tak! jadę. Czegóż tu mam siedziéć, moja droga, trzeba do domu. Zagrzebać się w gospodarstwie, w książkach, wegetować, aby daléj, aby daléj, aby z dnia na dzień, z roku na rok. O jedną łaskę cię proszę tylko siostro... utrzymuj stosunek listowny z Zosią. Wiedzmy przynajmniéj gdzie jest i w razie potrzeby przyjdziemy jéj w delikatny sposób z pomocą.
Pani Władysława przyrzekła, że to uczyni, a on pojechał.
Przybywszy do domu, zamknął się, przestał bywać w sąsiedztwie, a Kramarzewskiego, którego panna Franciszka z nadzwyczajną misyą wysłała, przyjął tak kwaśno i chłodno, że dziedzic Lipowa postanowił dalszych prób zaniechać.
W okolicy zaczęły krążyć pogłoski, mówiono, że Kamiński zdziecinniał, inni twierdzili, że melancholji dostał, ale ani jedno, ani drugie przypuszczenie nie było blizkie prawdy; on tylko zamknął się w sobie, pracą starał się przezwyciężyć smutek, pracował dużo, dużo czytał i z domu nie oddalał się wcale. Zawiązał téż korespondencyę w celu dowiedzenia się o swym rywalu; nie było to wprawdzie trudne, gdyż w owych stronach odległych miał