Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 124 —

Baronówna podniosła się z krzesła.
— Samo oburzenie pańskie — rzekła — dowodzi że to prawda. Te panie mają zawsze swoich rycerzy...
Z temi słowy panna Franciszka opuściła salon.
Kamiński udał się z zapytaniem do pani Anny, ale ta ogólnikani go zbyła i właściwie nic się od niéj dowiedziéć nie mógł.
Pozostał jeszcze pan Leon.
Wyszedłszy z nim do ogrodu, Kamiński indagacyę rozpoczął:
— Bo to widzi sąsiad kochany — tłómaczył się Kramarzewski — kto z kobietami dojdzie do ładu? Najmniejsza bagatelka, pozór... coś takiego i o to awantura gotowa! Przywidzenia, halunacye, histerye, a rezultat zawsze niedobry... Przekonany jestem, że to nerwy, daję słowo, nerwy... nic więcéj! Nieraz zastanawiam się nad tém, dlaczego właściwie człowiek nerwy posiada? bo rozumiem, że płuca, mózg, serce są to organa ważne, niezbędne do utrzymania życia, ale nerwy!...
To objaśnienie nie wystarczyło Kamińskiemu.
— Proszę pana — rzekł poważnie — nerwy nie mają żadnego związku z przedmiotem, o którym pragnę mówić i ostatecznie nie widzę powodu, dla którego byś pan mógł odmówić wyjaśnienia, o jakie proszę. Wolno paniom miéć swoje, jak pan nazywa, halunacye i histerye, ale my mężczyźni powin-