Strona:Klemens Junosza - Na ojcowskim zagonie.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

słomianą strzechą pokrytej, jak zwykła chłopska chałupa.
Kiedy miano zamiar nowy domek dla niego postawić, słuchać o tem nie chciał — ale za to kościołek jaśniał czystością i porządkiem wzorowym.
Czterdzieści lat pracował w owej chacie nizkiej. — Starej daty księżysko, może już teologii trochę zapomniał — ale przykładem własnym ludzi wiódł po drodze prawdy i cnoty. Żył dla drugich tylko, pozostawiwszy sobie pszczółki, ogródek i książki historyczne, które czytywał namiętnie.
Umeblowanie salki, w której gości miał teraz, skromne też było, biedne nawet. Na środku duży stół, przykryty czerwoną serwetą, pod ścianą jesionowa kanapa, komódka, sofka, kilka stołków drewnianych i jedyny sprzęt zbytkowny, jedyny mebel lepszy, ładna dębowa szafka oszklona, z której wychylały grzbiety książki grube.
Był tam Naruszewicz, Morawski, Lelewel, Życie Napoleona, Marszałków francuskich, Historyja konsulatu i cesarstwa, gdyż dzieje Francyi, po polskich, które znał wybornie, najulubieńszym były dla księdza Ignacego przedmiotem.
Na ścianie wisiało kilka obrazów religijnych, portret biskupa z długą na piersi spadającą brodą i jakiś sielankowy krajobraz, wyszyty kolorowemi włóczkami na kanwie.
Te pamiątkę proboszcz wysoko cenił, jako wymowny dowód wdzięczności ludzkiej.
— Drogo to kosztuje, co prawda, mówił, ale miłe jest. Bo to widzicie, raz pożyczyłem jednemu jegomości tysiąc złotych; długu wprawdzie nie odebrałem — bo jegomość był mości dobrodzieju, letkiewicz, ale jego córka zrobiła mi na imieniny ten oto obraz. Widzicie co za serce! inna nie powiedziałaby nawet: Bóg zapłać ci księże, żeś mojego ojca poratował — a ta, mości dobrodzieju, własnemi rękami taki piękny landszaft wyszyła! Ha! gadajcie wy sobie moi panowie, co chcecie, a ja wam mówię, że świat nie taki czar-