Strona:Klemens Junosza - Mróz.djvu/2

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
MRÓZ.
(PODŁUG LEGENDY LUDOWEJ)
PRZEZ
KLEMENSA JUNOSZĘ.


Pan jeden groźny, co mu Mróz na imię,
Przyszedł i ziemię uśpioną uścisnął;
I na pociechę siostrzycy swej Zimie,
W tysiącznych igłach na drzewach zawisnął,
A miljon iskier po śniegach rozprysnął...
...........
Srebrzysty miesiąc z gwiazdeczki złotemi
Na modrem niebie jasnością się mienił,
I blady promień powłóczył po ziemi,
A światłość jego z blaskiem lodów żenił
I zdał się igrać ze śniegi białemi...

Wesoła rzeczka zakowana w pęta
Już się nie bawi z kwiaty i nie szemrze,
Lecz jest jakoby wiecznym snem ujęta,
Jakoby lilja, co zwiędnie i zemrze,
Błyszczącą kosą, w wiośnie dni, podcięta.

Ogołocone z bujnych listków drzewa
Do kościotrupów stały się podobne,
A gdy północny wiatr niemi powiewa,