Strona:Klemens Junosza - Monologi. Serya druga.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Niby do czego służyłem i dlaczego odchodzę, skoro pan rzetelny i dobry?
No juści, zgrzeszyłbym ciężko, gdybym na niego narzekał, dobry pan, że takiego drugiego w świecie poszukać.
Bez jeden kwartał byłem u niego za fornala, a bez siedm kwartałów za dziewkę i byłbym do dzisiejszego dnia, jeno że z dzieciakiem nie mogę sobie dać rady...
A co wielmożny pan tak patrzy? Toć nie łżę, jeno sprawiedliwą prawdę powiadam.
W Saganówce takie założenie było, że się dziewki nie wiodły.
Będzie inne miejsce, że się nie wiodą owce, insze znów złe na konie — w Saganówce było takie złe na dziewki. Co jaką przyjmą, to albo sama ucieknie, albo trzeba wypędzić.
Jedna ci próżniak, druga wałkoń, insza latawica, że jeno zęby grzeje na słońcu; co się która trafi, to takie gałgaństwo, że jeno w harmatę nabić i wystrzelić.
Ostatnia była przy krowach Jagna, ale ukradła gospodyni spódnicę i uciekła, a pan Wierzgajski mnie woła i powiada: — „Janie, już mi te dziewczyska kością w gardle stoją, patrzeć na nie nie mogę. Rób co chcesz, musisz mnie ratować — bądź ty za dziewkę!“
A ja się, wielmożny panie, po głowie skrobię, jako że od maleńkości dziewką nie byłem i ko-