Strona:Klemens Junosza - Monologi. Serya druga.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i spałem lepiej, niż mój starozakonny dziedzic na swoich betach.

(Pauza).

Proszę wielmożnego pana, to bajki; dużo służbów różnych miałem, ale za to, do każdej roboty, do czego mnie jeno obrócić, zdatny jestem i odpowiedzialny.
Wołami to wołami, końmi to końmi, do sierpa, do kosy, do cepów, do grabi, do lady, do sieczkarni, do czego jeno kto chce... a siekierą też potrafię.
Jak się w Dziurawej Woli stodoła zawaliła, to przy cieślach robiłem i takem ją wyrychtował, że po dzisiejszy dzień stoi jak nowa i choć nieraz duży wiater bywa, ani nie zatrzeszczy.
Już nie mam się co chwalić, wielmożny panie, ale zdatność we mnie jest okrutna do każdego obrotu i bylem sobie dobrze podjadł, a pensya mnie doszła, to się lada czego nie zlęknę i za dwóch zrobię...

(Pauza).

Świadectwa wielmożny panie miałem, sprawiedliwie miałem, ale teraz, po prawdzie mówiący, nie mam.
Gdziem podział? Czy zgubiłem?
Nie, wielmożny panie, łgać nie będę, anim zgu-