Strona:Klemens Junosza - Lekki grunt.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

piekę, poszukujący pracy zarobek, że z domu naszego uczynimy ognisko myśli i życia. Ja tak myślę, Stefanie, ale na jasne tło tych marzeń pełnych uroku, częstokroć pada cień jakiś — jakaś chmura czarna, zasłaniająca blaski słoneczne, jakaś mgła gęsta, nieprzejrzana, po za którą zdaje się ukrywać nieszczęście; — i kiedy widzę tę mgłę, to mi smutno na sercu, tak smutno, tak ciężko, że opowiedzieć ci tego nie potrafię.
— Odpędź te smutne myśli, Celinko, — rzekł Stefan, ujmując drobną rączkę dziewczęcia — odpędź je od siebie na zawsze, bo i skąd mają one mieć rację bytu? Jesteśmy młodzi, silni, mamy wiarę w siebie, w przyszłość, więc czegóż się lękać? Zresztą, gdyby nawet jakie nieszczęście na nas spadło, to we dwoje zdołamy mu czoło postawić. Tylko ufaj mi i nie martw się, moja najdroższa.
— Przy tobie ja zawsze śmiała jestem, ufająca, odważna; ale jak sama zostanę z myślami, to mnie jakieś dziwne trapią przeczucia...
— Nie poddawaj się im, moja droga. Zresztą, niedługo będziemy już razem, razem nazawsze! Czas twej żałoby, Celinko, przejdzie niebawem, a potem nic nam na przeszkodzie nie stanie.
To mówiąc Stefan rękę Celinki gorącemi pocałunkami okrywał. Mania tym czasem przybiegła szybko do ławki i stanąwszy przed zakochaną parą, zawołała na pana Stefana brwi marszcząc:
— Ach! wiarołomco! zdrajco! także to dochowujesz uczuć, które żywisz dla cioci? Nie, panie Stefanie, ta zbrodnia nie ujdzie ci bezkarnie, ciocia zostanie pomszczoną!
— Moja śliczna siostrzyczko! — rzekł Stefan — przebacz zakochanemu.
— Siostrzyczko? cóż znowu za tytuł?
— No, tak — ozwała się Celinka — nie udawaj, że nic nie wiesz. Przecież jesteś moją rodzoną siostrą, a pan Stefan jest moim...
— Jest twoim rodzonym... ciamajdą, jak po-