Strona:Klemens Junosza - Lekki grunt.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w piersi, życie jego wisi na włosku, a najbieglejsi lekarze słabą robią nadzieję utrzymania go przy życiu. Powodem krwawego starcia stała się baronowa R, wdowa, dobrze znana we wszystkich miejscowościach, gdzie zbierają się ludzie w celu trwonienia pieniędzy.“
— To Staś! — zawołała Mania.
— Głupiec! — rzekła pani Karwacka.
— Nieszczęśliwy! — szepnęła Celinka.
Mania po chwili milczenia odezwała się:
— Ostatecznie, moja Celinko, ja tu jeszcze racji do obaw i przeczuć trwożliwych nie widzę.
— Nie widzisz! — zawołała ciotka.
— Nie, cioteczko, dowodu stanowczego nie mamy. Jedyne podobieństwo początkowej litery nazwiska nie dowodzi nic. Czyż jeden Polak ma nazwisko zaczynające się od litery Z? Niech ciocia sama powie?
— No — rzekła pani Karwacka — zapewne, ale zawsze...
— Ale zawsze — pochwyciła Mania — ja sądzę, że nie mamy powodu do trapienia się faktem, o którego autentyczności nie jesteśmy przekonane dokładnie.
— Cóż więc robić? — zapytała Celinka — w jaki sposób przekonać się czy rzeczywiście brata naszego takie nieszczęście spotkało?
— Ja wam dam taki sposób — rzekła pani Karwacka.
— Ciocia?
— Naturalnie że ja! Wyście potraciły już głowy zupełnie.
— Cóż ciocia chce zrobić?
— Poproszę pana Kajetana, żeby zaraz pojechał do miasteczka i zatelegrafował do pana Stefana.