Strona:Klemens Junosza - Leśniczy.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
LEŚNICZY.
OBRAZEK WIEJSKI
PRZEZ
Klemensa Junoszę.

(Dalszy ciąg.)

Mały człowieczek głos zniżył i pocichu, prawie szeptem, mówić zaczął. Słowa jego widocznie miały magiczny wpływ na słuchacza, gdyż ten uspokoił się odrazu, przestał kląć i tylko głową kiwał, a od czasu do czasu jakieś zapytanie rzucił.
Po godzinnej konferencyi, dwaj zawzięci nieprzyjaciele byli już z sobą nietylko na stopie pokojowej, ale w zupełnie dobrej komitywie... pan Hieronim uśmiechał się nawet.
— Słuchaj-no — rzekł — to coś mi powiedział, nie jest do pogardzenia.
— Jak każda propozycya, która ode mnie wychodzi. Że dotychczas nie umiałeś poznać się na mnie, nie moja w tem wina; żeś mnie traktował w sposób nie zbyt uprzejmy...
— Niech to już będzie zapomniane.
— Owszem, owszem, drogi panie Hieronimie, nie