Strona:Klemens Junosza - Król sam.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

A teraz, gdy już wiecie wszystko, czy będziecie się dziwili żem dziwak, żem zamknięty w sobie, jakby dziki...
Serce moje jest jak grób, w którym pochowane są wspomnienia, niby starożytna urna napełniona popiołem w przedwiekowych ogniach strawionym.
Drogie są dla mnie te popioły i nierad się z niemi rozstaję.
A teraz wiecie dlaczego świat zdaje mi się innym, brzydkim — słońce podobnem do zakopconej lampy olejnej — jego ciepło do swędu popsutego pieca?...
Świat podobny jest do starego konia z omnibusu. Kobiety?!
Kobiet już wcale nie ma.
One były przed laty dwudziestu i zniknęły wraz z różami które pachniały, ze słowikiem co śpiewał.
Dziś nic nie pachnie i nic nie śpiewa. Wszystko co piękne — zniknęło. Źródła wyschły oprócz jednego źródła łez, które nie wysycha nigdy...
Nigdy! i dla tego skromny mój mająteczek, skoro zamknę oczy, stanie się własnością sierot...
Mnich średniowieczny, gdyby go zbudzono z grobu i pokazano mu wynalazki Edissona, umarłby z przerażenia i nie wierzył... i ja nie uwierzę, że tu u was pięknie, bom widział tamte piękności i... pogrzebałem je w sobie...
Jedno mnie tylko pociesza w mem osamotnieniu. Dobrze żem w grze życia stracił wszystkie figury, że los nie zostawił mi nawet jednego pionka...
Dobrze — bo wszedłszy na linię figur, zamieniłby się może w laufra, i zatruł mi ostatnie chwile życia.

Klemens Junosza.