Strona:Klemens Junosza - Fotografie wioskowe.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Co wy wiecie! — rzekł niechętnie Abram. — Powiadacie, że ciało nie cierpi; niech tak będzie; a ja wiem, że cierpi.
Abram umilknął, a w duchu rozmyślał o strasznym aniele, który chodzi ślad w ślad za aniołem śmierci i szarpie wnętrzności umarłych... czem im sprawia ból niesłychany. Sama myśl o tem przejmuje drżeniem i strachem.
Mateusz odezwał się:
— To wy dużo jednak wiecie różności!
— Ja niewiele, ale są tacy, co wszystko wiedzą jak najlepiej. Nie każdy może mieć to szczęście. Oni się uczą i uczą, od małego dziecka aż do późnej starości, do samej śmierci siedzą nad księgami. Oni wiedzą o duszach.
— Cóż mogą wiedzieć?... Dobrej duszy na tamtym świecie nagroda, złej kara: oto i wszystko.
— Wy, Mateuszu, jesteście pierwszy majster na zwierzynę, ale do delikatnego myślenia mechanik z was zły. Wy tylko wiecie, że bywa źle, albo dobrze; ale jak bywa źle, albo jak bywa dobrze, co w tem dobrem albo złem jest za interes, to wy wcale nie wiecie, Wam się zdaje, że koza to koza, kura to kura, a gęś gęś.
— Juścić, że gęś nie pies, tylko gęś.