Strona:Klemens Junosza - Fotografie wioskowe.djvu/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Przyznaję się do winy... ale panna Helena...
— Otóż masz! cóż znów za panna Helena? Icek mi tu coś bąkał; ale znając twoje usposobienie, nie przypuszczałam nigdy, żeby jakakolwiek panna...
— Ta, moja ciociu, jest wyjątkowo piękna i dobra.
— W twoich oczach! Wyperswaduj sobie tę przelotną znajomość, bardzo cię proszę. Ja mam dla ciebie partyę doskonałą; lepszej, żebyś w biały dzień z latarnią szukał, nie znajdziesz. Mówiłam ci przecie.
— Niechno mnie kochana cioteczka raczy wysłuchać.
Pan Maciej opowiedział o niespodziewanem spotkaniu i kuzynostwie.
— Więc to Żernicka! Marya! — zawołała ciotka. — Czemużeś mi tego od razu nie powiedział? Ma racyę, jest z nami zkuzynowana. Mój Boże, znałam ją, kiedy jeszcze była panną. Dawne dzieje... musiała się nieboraczka zestarzeć?
— Siwa, jak gołąbek.
— Spodziewam się... starsza ode mnie; a owa Helenka to jej wnuczka, po synu... Znałam i tego syna... pamiętam go wybornie. Bardzobym rada panią Żernicką zobaczyć.