Strona:Klemens Junosza - Fotografie wioskowe.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Jakże cztery konie, kiedy jeden zastrzelony?
— Musi wy, mój żydku, jakoś nie dobrze w głowie macie. Konie szły jak woda, a wy mówicie o zastrzelonym.
— Kiedy ja go na własne oczy widziałem.
Chłop ramionami ruszył i odszedł, lecz Icek, zeskoczywszy z bryczki, pogonił za nim.
— O co się gniewacie? mój człowieku... ja was chcę jeszcze o coś zapytać. Nie darmo... dam wam na wódkę. Powiedzcie mi tylko, czy ten powóz, coście widzieli, miał wszystkie cztery koła, czy tylko trzy?
— Idźżeż ty sobie do licha! Czyś sam głupi, czy kogo głupim chcesz robić?
— Co wam to szkodzi, że ja gadam jak głupi? Gadajcie wy jak mądrzy... macie tu dziesiątkę na wódkę... ile było kół? trzy czy cztery?
— Cztery.
— To nie ten. Jeszcze jedno słowo. Jak wyglądał stangret?
— Duży chłop, trochę szpakowaty, z wąsami.
— Wielkie wąsy miał?
— Porządne wąsiska, jak miotły.
— A jak ubrany był?