Strona:Klemens Junosza - Fotografie wioskowe.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Oj nieszczęście! Szukajcie... ja was proszę, szukajcie, a ja wrócę do miasta, powiem fornalowi, że się pan utopił i zaraz pojadę dać znać do familii, do sąsiadów.
— Oj, co nie, to nie — odezwał się jeden chłop.
— Dlaczego nie?
— Ty, żydku, pójdziesz z nami do Cherlakowa do gminy.
— Ja wcale nie pójdę go gminy, ja tam nie mam żadnego interesu... jestem spokojny człowiek, pasport mam!
— Mnie to wszystko wraz... pójdziesz z nami do wójta i dość.
— Kto mi może rozkazać? — zawołał Icek i puścił się pędem ku mostowi; zanim jednak ubiegł kilkanaście kroków, już chłop ciężką i żylastą ręką chwycił go za kołnierz.
— A, takiś to kochanku — zawołał, — uciekasz, boisz się. Kto cię wie, może ty jesteś morderca... albo spólnik.
Icek gwałtu krzyczał, szamotał, wyrywał się, gryzł chłopów po rękach, ale wobec przemagającej siły musiał uledz. Jeden chłop miał przy sobie kawał postronka i tym biednemu Ickowi silnie skrępowano ręce.
— Teraz już nam nie uciekniesz — mówił chłop, zawiązując ostatni węzeł, który boleśnie