Strona:Klemens Junosza - Fotografie wioskowe.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Powiada: „wolę wcale nie sprzedać, niż tanio sprzedać...“ Czysty waryat! Co on sobie myśli? Czy ja mu nie pieniędzmi płacę, czy mało zajęcy od niego wykupiłem?
Ostatecznie postanowił Abram udać się do Kogucińskiego osobiście. Mila drogi wcale niewielki interes, zwłaszcza dla człowieka, który od wczesnej młodości tylko na piechotę handluje.
Bagatela to. Ileż mil drogi odbył w swojem życiu, od wioski do wioski, od miasteczka do miasteczka kursując!
I dziś postanowił pójść. Wprawdzie już się ściemnia — ale to bajki! droga znana i niedaleka, a przytem księżyc świeci.
Abram wdział na siebie gruby chałat, podpasał się krajką, lisią czapkę nasunął na oczy i poszedł.
Żona odradzała mu tę wyprawę.
— Słuchaj — mówiła, zanim wyszedł, — lepiej ty jutro rano idź, lepiej nocuj w domu, jak przystoi na bogobojnego, sprawiedliwego żyda...
Abram nie słuchał.
Tej nocy księżyc był jakiś bardzo marny i nędzny. Tak niewyraźnie błyszczał z za chmur, jak pani burmistrzowej lampa z poza firanek i rolety płóciennej. Abram dobrze tę