Strona:Klemens Junosza - Dworek przy cmentarzu.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
55

— Są, panie dobrodzieju, są... i warto, ażeby pan z nimi pomówił, oni skuteczniej, niż ja, dysputować potrafią.
— I egzorcyzmować?
— I to umieją... toć nie na co, jeno na walkę z szatanem, na pokorę i ubóstwo ślubowali, świata się wyrzekli.
Aptekarz chciał zadrwić z braciszka.
— No, bracie Serwacy — rzekł — gotów jestem poddać się egzorcyzmowi, ale z warunkiem, że jegomość sam się tem zajmiesz.
— Mówiłem już panu dobrodziejowi, że biegły w tych sprawach nie jestem.
— Ba! taki sam habit nosisz, jak i tamci. Jeżeli potrafisz wypędzić ze mnie szatana, dam dla konwentu... co chcecie, jeżeli nie... będziesz jegomość u mnie przez trzy dni tłukł w moździerzu takie ingredyencye, od których zapachu tak się nakichasz, że nos ci spuchnie jak dynia.
— Ha, dobrze, poddaję się rygorowi i zapraszam pana dobrodzieja do mej celki.
— A nie, jegomościuniu, przy świadkach... przy świadkach. Chcesz tryumfować nad szatanem, niechże i tryumf będzie widoczny, niech się obecni zbudują...