Strona:Klemens Junosza - Dworek przy cmentarzu.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
42

— Niedoczekanie twoje dziadu, żebyś nademną przewodził, właśnie pójdę!
— Na lewo zwrot, marsz!
— Nie na lewo, ale na prawo, a dlatego na prawo, bo mi się na lewo nie podoba, a jak Kajetan będzie mi dojadał, to poskarżę przed panią i już. Zobaczy Kajetan, co pani powie.
To rzekłszy, weszła do kuchni i trzasnęła drzwiami za sobą.
— Sekutnica — rzekł Kajetan — całkiem mi humor popsuła. Niech ją kule biją.
— Co Kajetan będzie zważał, oto lepiej powiedzcie mi co o rotmistrzu, mój Kajetanie kochany, mój złoty Kajetanie.
— Może kiedyś powiem, dziś nie mogę. Pójdę do Szmula, bo przez tę sekutnicę wszystka żółć i złość zapiekła się we mnie i mógłbym kolek dostać. Niech ją marność, życie mi zatruwa bestya jedna.
Rzucił siekierę, czapkę nasunął na bakier i odszedł.
Wróciłem do ogrodu.
Tego dnia we dworku było więcej gości, niż zazwyczaj, a panna Antonina miała z tego powodu bardzo dużo zajęcia. Biegała też nieustannie od kuchni do śpiżarni, od śpiżarni do kredensu i krzątała się ciągle, jak to zresztą było jej zwyczajem.