Strona:Klemens Junosza - Dworek przy cmentarzu.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
109

szych starozakonnych ma zmartwienie, jak mu źle, albo jak zrobi się taka rzecz, co nie potrzeba, żeby się zrobiła, to idzie do rabina, żeby go rabin ratował, a teraz, jak wszystkim żydkom strach i wszystkim się może zrobić niedobry interes, to rabini sami z siebie, bez proszenia, puszczają głowy w ruch, żeby radę jakąś obmyśleć i żeby żydowski naród nie zginął.
— Więc cóż obmyślili?
Pinkus uśmiechnął się.
— Co oni obmyślili? co oni obmyślili? mądrze obmyślili, jak zawsze.
— Ale co?
— Kazali postawić na rynku beczki z wodą, kto tylko miał jaką pustą beczkę, to ją przytoczył na rynek i nalał wodą. Już teraz stoi więcej niż sto beczek i żydki są daleko spokojniejsi. Nie boją się już, to jest oni się jeszcze trochę boją, znajdzie się nawet niejeden taki, co się bardzo boi, ale zawsze już nie tak, jak pierwej.
Ja sam, przyznam się wielmożnemu panu, dopiero teraz jestem cokolwiek spokojniejszy...
— Ciekawy jestem, w jaki sposób woda ma pomódz?
— W jaki? w taki, jak zawsze. Czem gasić ogień? ma się rozumieć, wodą... przecież ta gwiazda,