Strona:Klemens Junosza - Artykuł pana Wojciecha.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

siedzi na arbitra w sporach pomiędzy nimi wynikających; zasięgają bardzo często jego rady i uważają go za człowieka poważnego, za paterfamiliasa całego powiatu.
Nawet aureola uczoności otacza tego męża od czasu gdy sąsiedzi wyczytali w gazetach artykuł oznajmiający, że w dobrach Wierzbica Sucha, należących do JW. Ananasowicza, są do sprzedania krowy holenderskie i byk szwajcarski dwuletni. Wiadomość na miejscu w dominium.
Nie ulega kwestyi że sam pan Ananasowicz a nie kto inny był autorem tego artykułu, a że nad tekstem onego wydrukowano bardzo piękną krowę, tem łatwiej więc artykuł utkwił w pamięci.
— To nie głupi człowiek, mówilido siebie sąsiedzi, nie głupi... pisze nawet, szeptali sobie do ucha.
I to właśnie „pisze“ powtarzane pocichu z wyrazem tajemniczości jakiejś i obawy, to wyrabiało niesłychaną popularność panu Janowi i czoło jego otaczało promiennym blaskiem.
Panowie: Gruszkiewicz z Pirogów, Jabłkowski z Naleśnickiej-Woli, Wiśniewski z Miętówki, Dyński z Patykowa, a nawet pan Wyrokiewicz z Popstrykałek uznawali wyższość człowieka „który pisze“ nad tymi którzy tylko (i to dość rzadko) czytują.
Z takim to potentatem chciał wejść w koligacyę pan Wojciech Dymalski, człowiek, jakeśmy to widzieli, cichy i pokornego serca, osiadły na swoich dwustu morgach w wioseczce, figurującej w księgach hypotecznych jako Świstuły wielkie, lit. C.
Wszystko byłoby bardzo dobrze, gdyby nie ten urok uczoności, który pana Jana na trzy mile w koło otaczał i jako księżyc nieomal jaśniał nad całą Wierzbicą Suchą z przyległościami.
Ale ta uczoność!
— Jak ja, człowiek prosty, oświadczę się o rękę córki tak poważnego męża, piszącego nawet artykuły w gazetach?... w jakich słowach wyrażę mu uczucie które mam dla pięknej jego córki, jak będę z nim mówił?
Otóż te kwestye nie dawały sypiać panu Wojciechowi.
Teraz, o ile mi się zdaje, wyjaśnia się dokładnie przyczyną, dla której pan Wojciech siadając pod cieniem grabów w ogrodzie, zastanawiał się nad wyższemi zagadnieniami człowieka, nad życiem i nad wieloma kwestyami bardzo ważnemi a trudnemi do rozwiązania.
Takich posiedzeń pod grabem było bardzo wiele, ostatnie jednak dopiero wydało pożądany rezuitat, a przynajmniej wskazało naszemu myślicielowi drogę do pracy dalszej, którą wytrwale prowadzić zamierzał.
Zatrzymajmy się jeszcze chwilkę i posłuchajmy co mówi do siebie pan Wojciech, zanim bieg wypadków wprowadzi nas w (niebardzo zawikłane wprawdzie) zawikłania dramatyczne.
— Czemże jest życie?... Jeden czai się na drugiego, ażeby go złapać, a sam nie wie o tem,