Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/270

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czuję się tak lekkim i żwawym jak dawniej... Powiedz mi, co się dzieje ze starym Nechemiaszem?
— Umarł.
— Szkoda... a jego synowie starsi?
— Nie wiadomo gdzie są. Gdy ich wypuścili stamtąd wreszcie, poszli w świat i wcale o nich nie słychać.
— A Wulf i Nuta trzymają jeszcze jeziora?
— Zbiednieli. Nuta na wieś poszedł, handluje trochę z babami, Wulf uczepił się przy jednym kupcu leśnym... bardzo biedni... Wszyscy nasi spólnicy dawno podupadali i interes upadł, bo niema kto nim pokierować.
— To mnie dziwi, byli przecież ludzie zdatni, ja pamiętam, strach na nich poszedł wielki, ja sam bałem się, niech Bóg broni. Uciekłem do miasta. Co prawda, bez nas Bielica nie miała już dla nich żadnego znaczenia. Do miasta przyzwyczaiłem się bardzo prędko...
— To się rozumie. W mieście jest zupełnie inne życie, ale przyjemne i wygodne. My zawsze wolimy być tam, gdzie jest więcej ludzi i większy ruch. Zarobek w takiem mieście większy.
— Jak wam wiadomo z moich listów, zacząłem handlować pieniędzmi i z początku nie było wielkich rzeczy, ale po kilku miesiącach,