Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

był, że zapas jego eksperyencyi wzbogaca się i powiększa.
Jest to dla umysłów wyższych rzecz niezmiernie przyjemna i słodka nowe wiadomości do skarbony swej wiedzy, zwłaszcza wiedzy praktycznej, dokładać, — a że konferencye, o których mowa, odbywały się we wszystkich okolicznych miasteczkach, więc mógł Wulf, od jednego do drugiego wędrując, różne poglądy poznawać i co najcenniejsze wydobywać z nich perły. Tak też czynił; a kiedy powracał już do domu nad jezioro i wstąpił do Bielicy, to miał dla Symchy niezmiernie dużo ciekawych rzeczy do opowiedzenia.
Zszedłszy z biedki, Wulf do karczmy wszedł z miną człowieka, który coś bardzo ciekawego przynosi.
Symchy nie było w izbie; krzątała się tylko jego żona, widocznie cierpiąca, z podwiązaną twarzą i mocno zaczerwienionemi oczami.
Wulf pozdrowił ją bardzo grzecznie, właśnie jak należy pozdrawiać kobietę stateczną i żonę przyjaciela a zarazem wspólnika, — ta jednak nie odpowiedziała na pozdrowienie jak trzeba, tylko mruknęła coś niezrozumiale, jakby złe słowo lub przekleństwo.
— Co wy mówicie, Symchowa?