Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zaryzykować. Obmyślcie-no tylko co dobrego.
— Nie teraz, nie teraz.
— Dlaczego?
— Czas niedobry; myślmy lepiej nad tem, żeby nas nie wplątali w co brzydkiego, żeby mój teść mógł spokojnie powrócić. Duża robota nas czeka. Wy musicie ruszyć się trochę, pojechać w okolicę, przepytać się, dowiedzieć, co się dzieje z naszymi, kto siedzi w domu, kto gdzieindziej. Ja pozostanę na miejscu, muszę tu siedzieć; tak mi doradził Gansfeder, a ja zawsze jego rady słucham, bo on radzi dobrze. Wszystko trzeba wybadać, bo i jemu też się należą wiadomości. On tam siedzi sam, bez interesów, jemu się przykrzy.
— Trudno mi w to uwierzyć, żeby on bez geszeftu wytrzymał; jeżeli wziął ze sobą choćby odrobinę pieniędzy, to je niezawodnie puścił w ruch.
— Ma się rozumieć, że bez grosza nie wyjechał; wziął z sobą nawet sporo pieniędzy.
— No — rzekł Wulf, — to już jestem spokojny: przykrzyć mu się nie będzie. Albo on sobie nie znajdzie dobrego zatrudnienia? Świat jest świat, ludzie znowu potrzebują kredytować, handlować; a gdzie tylko są żydki, tam zaraz znajdzie się spółka, kombinacya, geszeft.