Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ale krótko, wiele czasu na to nie tracąc. Tam rzucił słówko, dwa — i wnet gońcy rozbiegali się po okolicy, niosąc polecenia różne i rozkazy. W jednej z takich karczemek pan Gansfeder zmienił konia, gdyż ten, którym jechał, ustał już zupełnie i posłuszeństwo wymówił.
Dziwna dosyć była droga, którą teść Symchy przebywał: nie miała ona prostego kierunku, lecz ciągnęła się wężykowato, zbaczała w prawo i w lewo, a ogólnie zdawała się zakreślać koło o bardzo długim promieniu. Taką samą zupełnie podróż odbywał współcześnie Symcha Boruch. Spotkali się w małem miasteczku, daleko od swych domostw, w odległości mil dziesięciu.
Znaleźli się w zajeździe bardzo porządnym, gdzie konie mogły mieć wszelką wygodę, a ludzie dach nad głową i najrozmaitsze trunki. Gospodarz powitał ich bardzo uprzejmie i zapytał, czy nie życzą sobie mieć numer oddzielny? Tacy dwaj kupcy powinni mieć do dyspozycyi pokój do przyjmowania interesantów, do konferencyi i narad. Zwrócił też uwagę, że obadwaj wyglądają na bardzo znużonych i że bez wątpienia potrzebują odpoczynku.
Przyznali, że istotnie tak jest, i że mają chęć pokrzepić się na siłach i kilka godzin przespać, a Gansfeder dodał, że niema potrze-