Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cię uprzedzam, że już dość na was pracuję, że nie mam zamiaru dalej robić darmo.
— Czy nie macie zysków?!
— Nie, wy wszyscy macie zyski. Mój brat, ty, jeden rybak, drugi rybak, smolarze... chcecie majątki robić, a ja, główna w tym interesie osoba, nie mam nic.
— Mój teść daje wam piętnaście rubli tygodniowo.
— Niech jego piętnaście razy tygodniowo wielka słabość ściśnie!
— Pfe, Icku, tak nie godzi się mówić... przecież to brat.
— Żebym u obcego robił, tobym więcej miał i nie znajdowałbym się ciągle pod strachem. Zresztą nie mam co dużo gadać. Daj trzysta rubli, wracam zaraz do węgli; nie dasz, jadę dalej. Wóz i przewóz... wybieraj. Mnie się już to wszystko sprzykrzyło!
— Zastanówcie się, Icku.
— Ja się zastanowiłem.
— Ja teraz nie mam tyle gotówki, to jest suma, to jest znaczna suma!
— Nie tłómacz się, gotówkę masz w domu... ja wiem. Wczoraj sprzedałeś pięćdziesiąt korcy żyta.
— Skąd wy możecie o tem wiedzieć?