Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Mnie to nie szkodzi, że ty majątek prędko robisz, owszem, ja się cieszę, ale wolałbym, żebyś sobie był wybrał bezpieczniejsze zatrudnienie.
Symcha Boruch roześmiał się ironicznie.
— Aj, znać, że ojciec zawsze prowadził zwyczajne interesa wiejskie, to lada czego ojciec się lęka... Mnie nie będzie nic...
Z powodu, że noc była bardzo ciemna, Imć pan Dawid został u syna na noc, i zjadłszy kolacyę, położył się spać bardzo wygodnie, na pościeli — jednak, pomimo tej wygody, zasnąć nie mógł na żaden sposób. Wśród nocy zdawało mu się, że koło domu ktoś chodzi, że słychać rozmowę, stąpanie koni. Zauważył także, że Symcha kilkakrotnie wstawał i wychodził — dopiero nad ranem wszystko się uspokoiło i ucichło.
Imć pan Dawid rozmyślał i doznawał bardzo przykrych wrażeń; on sam także chciał mieć majątek i duże dochody, ale choćby mu złoto płynęło do ręki jak woda, nie podjąłby się niespokojnego zatrudnienia. Taką już miał naturę, takie delikatne zdrowie, że strach przyprawiłby go o ciężką słabość, a może nawet i o śmierć.
Nad ranem, zaledwie trochę rozwidniło się na świecie, zaczął się ktoś gwałtownie