Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Bądźcie spokojni, Dawidzie, ja już i o tem pomyślałem. Przy karczmie postawimy maleńką kuźnię, a w niej osadzimy starego Nechemiasza i jego trzech synów. Wierzajcie mi, że przy takich czterech siłaczach można się nie bać i zasypiać spokojnie.
— Znowuż nie rozumiem.
— O cóż wam idzie?
— Jakim sposobem Nechemiasz z żoną i trzema synami, z których każdy wygląda jak nie przyrównywając Goliat, potrafi się utrzymać z kuźni, która ma stanąć na takiem pustkowiu.
— O to niech jego głowa boli, ale nie was.
— Chyba, że puszczą się wszyscy czterej na handelki po wsi, a w takim razie Bielica dla mego syna i dla waszej córki będzie znaczyła tyle, co nic.
— Bardzo się mylicie. Naprzód, że Bielica tylko się wydaje pustką, a naprawdę nią nie jest; bo jeżeli zapuścicie się w lasy, to znajdziecie w nich dwie smolarnie, prowadzone przez bardzo porządnych żydków; dalej dwa jeziora, a przy każdem siedzi rybak z dużą familią i z pomocnikami; dalej w lasach jest znów smolarnia, a za lasami tuż karczma taka sama jak w Bielicy, na uboczu.