Strona:Klemens Junosza-Z antropologji wiejskiej.pdf/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żebym ja tak nieszczęścia nie miał... Idźcie, idźcie, nie bałamućcie już. Pamiętajcie że wam trza podatek płacić.
— A juści.
— Kiedy to trzeba płacić?
— Sołtys gadał że pojutrze.
— No — i wy stoicie? To cała kimedya jest. Wy czekacie żeby wam krowę zabrali?
— Idę już — rzekł z rezygnacyą chłop.
Mendel nie spieszył się z wybieraniem. Usiadł przy swoim stoliku i zaczął przewracać kartki wielkiej księgi nabożnej, przyśpiewując pół głosem.
Wiedział on, że nim Łomignat wóz nasmaruje, nim konia napoi, zaprzęże, a nim się sam wybierze, to upłynie dobrze ze dwie godziny czasu, jeżeli tylko nie więcej.
Mendel doskonale znał „swoich“ chłopów i ich zwyczaje, a ponieważ w karczmie po wyjściu Łomignata nikogo nie było, więc skracał sobie czas czytaniem mądrej i nabożnej księgi.
Chaja Sura tymczasem krzątała się koto komina, aby przygotować posiłek.
Gdy Mendel wzmocnił swoje siły, wóz Łomignata zaturkotał przed karczmą. Mendel pomógł chłopu zanieść na furę pięć korcy owsa, potem wdział na siebie cztery żupany, przepasał się krajką i wsiadł na wóz.
Śnieg padał, droga była ciężka. Na groblach gruda przykra, a w dołkach, gdzie wiatr śniegu nanosił, zaspy, z których koń Łomignata ledwie mógł wóz wyciągnąć.
Chłop, żałując szkapiny, złaził z woza i Mendla zachęcał, żeby piechotą też szedł.
— Aj waj! co wy chcecie Macieju! odpowiedział żyd, wy nie wiecie jakie ja mam delikatne zdrowie! Niech moje wrogi tyle nieszczęścia mają. Mnie bardzo ciężko lecieć na piechtę. Mnie zaraz kole serca robi się przeszkodzenie, pikanie, kolka,