Strona:Klemens Junosza-Z antropologji wiejskiej.pdf/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Oj, żeby tak moje wrogi szczęście mieli — rzekła z głębokiem westchnieniem Chaja Sura. Tera jest świat! na moje sumienie, tera jest świat! Jakto można powiedzieć furmanka!? — a zdaje się taki stateczny gospodarz — i on powiada, co kuń i wóz to się nazywa furmanka! Bogu dzięki, nie jestem dzisiejsza, męża mam, dzieci wychowałam i jeszcze nie słyszałam żeby kto takie paskudne słowo powiedział!
— Ha — odrzekł skrobiąc się w głowę Łomignat — skoro powiadacie że tak, to musi być, ale zawdy mnie się to we łbie nie mieści.
— Aj, moi kochani co wy chcecie? Czy to człowiek ma mieć taką głowę, żeby się w niej wszystko zmieściło?! Jakaby to głowa potrzebowała być! Chyba taka wielga jak stodoła. Ktoby mógł udźwignąć taki ciężar.
— Dyć prawda i to — ale zawdy...
— Co zawdy? jakie zawdy?
— Zawdy kuń i wóz to je furmanka.
— Ha! ha! na moje sumienie to jest czista kimedya! Mnie już coś kole serca, broń Boże, pika ze śmiechu. Słuchajcie no Macieju, ja wam co powiem. Kto jest u naszego dziedzica za furmana?
— Dzięcioł Józef.
— To powiadacie że Dzięcioł jest furman?
— Juści że jest?
— A kto jego żona jest?
— Magda Bańdurszczanka.
— Ja wiem że Magda, ale jak ją nazywają we wsi?
— Śtangretka.
— Ny, stangretka czy furmanka, to wszystko jedno jest — a teraz wy gadajcie że Dzięciołowa kobieta — to jest kuń i z wozem! Skąd wam takie paskudne pomyślenie przyszło? Ja wam co powiem Macieju. Wy jesteście dobry człowiek, a dwa dobre ludzie to powinni sobie dobrze robić.