Strona:Klemens Junosza-Z antropologji wiejskiej.pdf/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lityka całych butów. Nie mając najmniejszego widoku, aby mógł kiedy przekonać obywateli biednowolskich, że nauczyciel potrzebuje jadać i ubierać się — musiał się ratować kaligrafją i zarabiać trochę przy sądzie, a trochę przy gminie i z tej racyi z obydwiema paniami tych instytucyi być na dobrej stopie. Inaczej musiałby nieborak głodu przymierać, co byłoby tem przykrzejsze, że zacny pedagog odznaczał się wielkim apetytem, jak w ogóle wszyscy ci, którzy nie mają wiele do jedzenia.
W handlu Szmula było coraz gwarniej. Zeszło się tam kilku gorzelanych, ekonomów, pisarzy gminnych, a że Kobzikowski był bardzo towarzyski, a pani Domicela uchodziła za piękność, więc też koło nich grupowało się całe towarzystwo. Pani Imbierzyńska skutkiem tego zieleniała z zazdrości i nie mogąc patrzeć dłużej na powodzenie swej antagonistki, namówiła swego małżonka do wyjazdu. Niebardzo mu to przypadało do smaku, gdyż pisarz z sąsiedniej gminy zapraszał do siebie na preferansika i dyabełka, a Imbierzyński lubił los kusić — ale wobec kategorycznego żądania małżonki ustąpić musiał.
— Wszystkiego chciej odemnie — mówiła — byle tylko nie każ mi pozostawać pod jednym dachem z tą kokietą, z tą Florą, której się zdaje, że jak włoży na głowę jakiś dziwaczny kapelusz, to już może całym światem pomiatać.
— Uprzedzasz się moja duszko...
— To paradne! ja się uprzedzam. Więc zostań, zostań, idź tam, nadskakuj, asystuj! ona do każdego zęby szczerzy, więc i ciebie to szczęście spotkać może... Idź, idź, ja pojadę sama. Każda kobieta uczciwa cierpieć musi, to rzecz wiadoma. Nie ja pierwsza i nie ja ostatnia. Doprawdy, widząc co się teraz dzieje na świecie, można przyjść do przekonania, że zacną kobietą być nie warto. Nie warto, sto tysięcy razy powtarzam, że nie warto, lepiej kokietką być...
— Nie każda to potrafi, moja żono.