Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom III.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wspólników przybrać musi, a to rzecz także niełatwa, bo niema gorszej rzeczy nad złego sąsiada i złego wspólnika. Jak człowiek źle trafi, to życie sobie zatruje i niema ani dnia, ani nocy, ani snu, ani godziny spokojnej.
Dobór niełatwy, tembardziej, że najczęściej tak oto przewrotnie się dzieje. Jak jest człowiek dobry, spokojny, nikomu w drogę niewchodzacy, co siedzi cicho, jak mysz pod miotłą — to go do współki przyjąć nie można — bo biedota, forsy żadnej nie posiada, — z pomiędzy pieniężników zaś — Panie odpuść!
Jeden fanaberye takie miewa, że bez kija do niego nie przystępuj — drugi, sam by uszedł, ale kobieta nim rządzi, a kobieta taka co jak gębę rozpuści, to trzeba za dziesiątą granicę uciekać; inny będzie niewyraźny, ni w pięć, ni w dziewięć, interesu nie zna i sam nie wie czego ma się trzymać; czwarty znów wartogłów, u którego siedm piątków w tygodniu — a do zwady pierwszy, chciałby cały świat dla siebie zagarnąć...
Trudno.
Aliści Zacharyasz, po długich deliberacyach, wybrał sobie nareszcie czterech towarzyszów do współki, na czele której stanął.
Mieli oni trochę gotowego grosza, a prócz tego ze sprzedaży fortun swych w Lipowicach spodziewali się także coś osiągnąć.
Jeden z nich Piotr, z przezwiska Wydra, największy kapitał wnosił do współki — pozostali zaś: Milczek Atanazy, Ignacy Wędrowny i Rafał Hulajdusza,