Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom I.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czynę głowa boli, a pan się z tego cieszysz? Co Andzia panu złego zrobiła?..
— Alboż ja co mówiłem?
— Przecież słyszałam na własne uszy.
— Nie! jak mi honor miły, pani nie zrozumiała mnie. Cieszę się, że Andzia wyszła, bo mam z panią do pomówienia o bardzo ważnej sprawie, i obecność Andzi przy tej rozmowie byłaby mi wcale nie na rękę.
— Cóż to za sprawa?
— Bardzo ważna, niezmiernie ważna, proszę pani.
— A o cóż idzie?
— O małżeństwo.
Pani Klejnowa wstała z krzesła.
— Niech mi pan raz da pokój. Wie pan, co o tem myślę, zdania nie zmieniłam i będę szczerze wdzięczna, jak pan sobie na zawsze te projekta z głowy wybije...
Faramuziński brwi zmarszczył i zrobił minę bardzo poważną.
— Przepraszam panią — rzekł — ale jak w tym razie, idzie o małżeństwo Andzi.
— Co?! Córkę mam wydać za pana! akurat! jeszcze czego? przypiął kwiatek do kożucha! Doprawdy panie Faramuziński, szczególnie dziwaczne pomysły pan miewa!
— Pani się mylisz, pani jesteś popędliwa, prędka, rozmowy z panią prowadzić nie sposób! Jak mi Bóg miły. Wprawdzie ja Andzię kocham, ja ją nawet bardzo kocham, ale przecież nie do tego stopnia, żebym