Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom I.djvu/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ślałem, że swoim zwyczajem certować cię będzie, ale gdzie tam!.. Owszem, podała mi rękę i rzekła: — Masz słuszność, kochany przyjacielu, stanie się jak zechcesz, ale przedewszystkiem o zdrowiu trzeba myśleć. Przyjdzie wiosna, wyjedziesz pan na wieś, czy za granicę... pozbędziesz się kaszlu. — Dobrze, powiadam, ale wyjedziemy razem... — i na to zgoda. Nie masz pojęcia, co to za kobieta, istny anioł! słowo honoru daję. Nawet w bagatelnych kwestyach, w drobiazgach; ustępuje mi na każdym kroku, mam też nadzieję, że będę z nią szczęśliwy...
Uśmiechnął się na wspomnienie o szczęściu, na które tyle lat oczekiwał wytrwale.
Spojrzałem na niego. Był bardzo blady, postarzał się ogromnie, nos mu się wyciągnął, broda zrobiła się spiczasta, oczy zapadły głęboko. Przykro było słuchać, gdy mówił:
— Z weselem nie śpieszę, mamy jeszcze czas, trzeba pierwej młodych urządzić. Nr. 000 sprzedamy, pieniądze oddamy Frankowi, bo on na prowincyi fabryczkę własną zakłada; my zaś z Michalinką mieszkać będziemy tutaj, w tym lokalu; są trzy pokoje, przedpokój, porządna kuchnia — jak dla nas dwojga to dosyć. Swoją drogą proponowałem, pytałem, czy nie życzy sobie większego lokalu? — Na co? — mówi, — będzie nam dobrze w trzech pokojach; we wszystkiem się do woli pańskiej zastosuję. Tak, mój drogi, walczyłem z nią przez całe życie, ale przyznaj, że odniosłem zupełne zwycięztwo, złamałem upór. Bierz z te-