Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom I.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ramuziński, — o со pani chodzi? Jeżeli о sklepik, to może pani Klejnowa, jako dla tyloletniej lokatorki, przeszkód nie będzie czyniła; jeżeli zaś opłakujesz pani tokarza...
— Ja jego opłakuję!? Żeby on zmarniał! ja opłakuję tokarza! żeby go bieda toczyła! Czego mam żałować? ani z mięsa, ani z pierza, podobno nawet trochę napija. Och! pani łaskawa, ja powiadam, że mężczyźni wszyscy są jednakowi i każdy na naszą zgubę tylko czyha... oto choćby i ten tokarz. Powiada do mnie: „Niech pani nie myśli, że ja jestem na sklepik chytry, albo na pieniądze. Chowaj Boże! podług osoby pani upodobanie mam, tylko podług osoby“. I ja głupia, ma się rozumieć, wierzyłam; przecież nie mam stu lat i do ludzi jestem podobna. Tymczasem teraz on inaczej zaczyna śpiewać: — „A moja pani, powiada, ja się namyśliłem, robota mi się trafia duża, potrzebuję pieniędzy na drzewo, powiada, na czeladź — i przed ślubem też chciałbym się cokolwiek oporządzić względem garderoby i tego owego“, powiada, a skutek taki, żebym dała tysiąc złotych, bo inaczej on wcale do ślubu nie pójdzie. Jakby mnie ukropem kto oblał! Więc ja na to zbierałam grosz do grosza, do kassy oszczędności nosiłam, żeby chłop tę moją krwawą pracę przepił? O nie! Więc to takie jego względem mojej osoby upodobanie! taka szczerość serca!? Zapłakałam nad naszym biednym losem kobiecym, i wcale, bez żadnego krzyku, delikatnie powiedziałam mu, żeby sobie poszedł do ciężkiego licha, na złamanie karku, i żeby na