Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom I.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ech, moja pani — co tam panienkę wspominać! Wiadomo, że jesteś pani wdowa i nie dzisiejsza, a nawet i nie bardzo wczorajsza, ani nie onegdajsza
— Bardzo proszę, niech-no pani tylko...
— Nie ma się co zapierać, ani o co gniewać — stateczna z pani wdowa i już; druga możeby sobie takich aprensyj nie przypuszczała, ale skoro się pani tokarz podobał, to ludziom do tego nic.
Sklepikarka zrobiła wielkie oczy. Wzmianka o tokarzu przypomniała jej rzeczywistość, gdyż pod wpływem tryumfu z odkrycia, jakiego dokonała przed chwilą, wszystko inne, nawet zamążpójście, wyszło jej z pamięci.
— Ach, pani o tem mówi! — rzekła siląc się na ton jak najbardziej uprzejmy.
— Ma się rozumieć, że tak...
— Moja droga pani, dopiero wczoraj namyśliłam się i rzekłam: Niech się co chce dzieje! a dziś wieczorem miałam się ogarnąć i pójść do kochanej pani, po sąsiedzku, politycznie, opowiedzieć co i jak, i prosić na wesele. Uważałam, że tak oto, w sklepiku, przy obcych ludziach, nie wypada zapraszać na wesele znaczniejszych gości, bo do czegoby to było podobne?... Chociaż ja teraz jestem podupadła i w biednym stanie, ale zawsze pamiętam, że z lepszego świata pochodzę, i każdego, według godności i honoru, potrafię uszanować. Na to mi jeszcze w domu nie żałowali ani rózgi, ani edukacyi, i dla tego też nikt mi dziś nie ujmie, że światowa kobietka sobie jestem.
Szewcowa przyznała zupełną słuszność sąsiadce,