Strona:Klemens Junosza-Pająki.pdf/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

paczkę, nie ma ani jednego, któryby nie chciał wyleźć, ale dotychczas żaden jeszcze nie wylazł, prócz tych, którzy pomarli. A trzeba wam wiedzieć, że ja już ten interes prowadzę więcej, niż dwadzieścia lat.
— Ja też nie miałem tego zdarzenia — dorzucił drugi.
— I ja nie.
— Kto może wyleźć? Chyba, że ucieknie.
— Dokąd ucieknie? On tu ma swoją familię, ma posadę, sposób do życia, a gdzieindziej, co będzie robił?
— Zawsze to z jego strony nie pięknie — wtrącił pan L. B. Hapergeld.
— Nie pięknie? — zawołał z oburzeniem karpiowaty — powiadasz pan nie pięknie, to łajdactwo jest! Jeżeli oni się uwolnią, to z czego my będziemy żyli? Czy przed nami świat otwarty? Czy mamy jakie posady? Czy nasz zysk jest ten marny procent i to jeszcze chcą nam odebrać.
— To jest prawda, to wielka prawda — dodał Mojsie Durch — ale nie ma się o co bać, on nie wylezie i inni też nie wylezą. Chwalić Boga, pan Hapergeld nie od parady nosi głowę na plecach,