Strona:Klemens Junosza-Obrazki z natury.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Byłem, byłem i u doktora, dalibóg byłem, jeszcze u jakiego doktora! Powiadam ci, pierwszy majster na całą Warszawę. Nietylko chorych uzdrawia, ale powiadają, że nawet umarłych wskrzesza; krótko mówiąc znakomitość! Opukał, tak jak kazałaś, ostukał i przejrzał mnie na wylot.
— Bogu dzięki! Przywiozłeś recerty?
— Ha! ha! tobie się zdaje, że taki doktor leczy ludzi miksturami, jak nasz miasteczkowy recepciarz...
— No, znowuż na naszego Frankiewicza nie możesz narzekać. Bądź-co-bądź trzymał cię dotąd dobrze.
— Trzymał! Wielkie rzeczy, że trzymał — ale nigdy nie wiedział, co mi jest. Tamten zaś odrazu wszystko wyczytał ze mnie, jak z karty. Powiada tak: pan masz powiększenie wątroby, rozstrojenie nerwów, skłonność do reumatyzmu, trochę rozdęcia płuc, lekki katar żołądka, i wogóle rozstrój organów trawienia.
— Jezus Marja! Przerażasz mnie mężu! tyle chorób... toż ty się z nich przez