Strona:Klemens Junosza-Na bruku.pdf/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jeżeli kto tę sztukę potrafi bez rubla, to mu dam, jak biedny jestem... rubla.
— Pan dałbyś komu rubla?
— Dlaczego nie? Takiemu dam z przyjemnością, bo naprzód wiem, że sztuki tej nie potrafi i nie dokaże, ryzyko więc z mojej strony jest bardzo małe, właściwie nawet nie ma żadnego, a skoro nie ma, to dla czego nie być hojnym. Właśnie trafia to w myśl moich zasad.
— Proszę, nie wiedziałem, że pan masz tak ugruntowane przekonania.
— Powtarzam panu, że jestem przedewszystkiem praktyk; żyję już na świecie dość długo, widziałem wiele, znałem ludzi moc, a to jest lepsza szkoła, niż owe, które patenta na mądrość udzielają. Uśmiechasz się pan złośliwie...
— Zdaje się panu.
— Widzę doskonale, ale mniejsza o to... Wiem nawet dla czego się pan uśmiechasz.
— No?
— Myślisz sobie pan, ten sprzedałby rodzonego brata... Nie próbuj pan zaprzeczać, bo tak pan myślisz istotnie. Proszę pana, szczupak jest taka porządna ryba, jak dajmy na to, ja, albo ktoś inny, jest porządnym człowiekiem. Swoją drogą, szczupak zjada szczupaka, tak jak człowiek, przenośnie biorąc, zjada człowieka. Szczupakowi nie dziwimy się, a na człowieku wieszamy psy.
— No, przecież jest różnica.
— Za pozwoleniem pana, będę otwartym, czem my się właściwie różnimy od szczupaka, chyba tylko kształtem.