Strona:Klemens Junosza-Na bruku.pdf/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Mogę pana zapewnić, że niżej «pari.»
— Zarozumialec!
— Uwaga! Patrz pan pilnie, osoba questionis wychodzi z tej bramy i uda się do tamtej o ośm kroków dalej. Ja idę w przeciwną stronę i oczekuję pana przez pięć minut.
Młody człowiek udał się we wskazanym kierunku, a po kilku chwilach powrócił.
— No — i cóż — zapytał Herman — prawdę mówiłem, czym skłamał?
— Panie — odrzekł młody — obawiam się, czy nie grozi nam trzęsienie ziemi, lub coś nadzwyczajnego, zaćmienie słońca, wybuch wulkanu...
— Ah! dla czego?
— Wyjątkowo, kochany Hermanku, powiedziałeś prawdę.
— Myli się pan. prawda powiedziała więcej, niż ja powiedzieć mogłem.
— I to racya. Jeżeli w przyszłości będziesz ciągle tak dalekim od kłamstwa, to możesz zdobyć sobie opinię wiarogodnego człowieka.
— Mniejsza o to, ale jakże?
— Prześliczna!
— Warta miejsca lektorki?
— Ja myślę.
— Ja już dawniej o tem myślałem.
— Chodzi tylko o to, czy zechce je przyjąć.
— Już moja w tem głowa.
— Czy nie zawiele na nią liczysz, panie Herman?
— Na głowę nie liczę, bo cóż głowa, jak głowa — projektuje, a wykonanie nie od niej zależy.