Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/389

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

miejcie litość nademną, nad żoną, nad dziećmi, nie wyganiajcie z chałupy, nie marnujcie naszego mienia, ja was proszę. Proszę was, miejcie litość! Co chcecie, robić będę, odpracuję, odsłużę. Każdej roboty się podejmę, gdzie każecie, pójdę, jeno ostawcie w chałupie. Ona po ojcach i po dziadkach, jam się w niej urodził, w niej się dziatek dochował, był gospodarzem...
— Co ty chcesz, Michał! — wołał zaperzony Chaskiel — co ty chcesz? żebym ja ci zrobił prezent z takiej sumy? żeby ja ci podarował taki duży majątek? Co to, czy ja nie mam żony i dzieci, czy ja potrzebuję napychać ciebie pieniędzmi?
— Chasklu, pofolgujcie... Toć Bóg najwyższy widzi, żem wam nic nie winien, że co wziąłem od was, tom w dubelt oddał pieniędzmi, zbożem, odrobił furmankami, żeście mnie jeno opętali na te kwitki, którem podpisywał, nieznawca na pismo i człowiek ciemny, niewiedzący. Chasklu, niechże się w was zbudzi sumienie, toć chociaż wy starego zakonu żyd, aleć Bóg miłosierny jeden dla nas wszystkich. Nie bądźcież kamieniem, toć proszę was i skomlę przed wami i schylam się, jak pies, Chasklu, trzeba mieć litość!...
Żyd rzucił się, jak ukąszony.
— Ty łajdaku! — wołał — ty pijaku! Ty powiadasz, że mnie się od ciebie nic nie należy, kiedy sąd przyznał, że się należy! Ty chcesz być mą-