Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/362

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

targowym czas jest dla nich bardzo drogi, każdy ma różne interesa. Kupno, sprzedaż, rozmaite tranzakcye, pożyczanie pieniędzy...
Ten ostatni rodzaj spekulacyi został nagle zachwiany. Niewiadomo zkąd zaczęły się rozchodzić różne plotki, takie plotki, że nawet wiary im dać trudno; ale swoją drogą czarnobłoccy kapitaliści doznawali bardzo niemiłego wrażenia, tem więcej, że owe bajki, zamiast zmniejszać się i cichnąć, rosły. Powtarzano je nietylko w Czarnembłocie, ale i w Kopytkowie i we wszystkich okolicznych miasteczkach.
Berek Dyszel zapewniał, że mówili o nich bardzo solidni kupcy na stacyi kolei żelaznej, a Mojsie Fisch, powróciwszy z Warszawy, dokąd jeździł w celu zakupu towarów, przywiózł wiadomość, że na Franciszkańskiej o tem tylko mówiono. To było najgorsze, że wszyscy mówili, iż coś ma być, ale właściwie nikt nie wiedział, co mianowicie.
Takie nieokreślone przykrości są właśnie najgorsze; człowiek, nie wiedząc, czego się ma spodziewać, nie może przygotować dostatecznych środków obrony. Glancman postanowił poświęcić się dla dobra ogółu i pojechać do gubernialnego miasta, aby tam zasięgnąć języka.
Wogóle nastrój umysłów był niespokojny i niepewny, nie wiedziano czego się trzymać. Z tego