Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/330

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ciekawam, czego jeszcze chcesz?
— Czy, proszę cioci, ja... to jest, moja ciociu, niech się ciocia nie gniewa...
— Ależ czego, o co?
— Czy ja mogę myśleć o...
— Ile ci się tylko podoba.
Z okrzykiem radości Zosia rzuciła się ciotce na szyję i zaczęła ją ściskać i całować.
— Co robisz, waryatko! — wołała stara panna, wyrywając się z objęć siostrzenicy. — Roztrzęsiesz starą ciotkę, a w takim razie, któż cię ze złej przygody wyratuje, co?
Na drugi dzień, w ogródku, w którym pracowały panienki, było bardzo wesoło, coraz to słychać było śpiew, żywą rozmowę, wybuchy srebrnego śmiechu.
Niby ptaszki, wypuszczone z klatki na wolność, radowały się siostry; ciotka, patrząc na nie, uśmiechała się tryumfująco, tylko pan Borecki smutny był i zamyślony. Nie bolała go już strata korzystnych widoków materyalnych dla dziecka, lecz to mu było przykro, że zawiódł się na człowieku, do którego taką powziął sympatyę.