Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/305

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie do czasu i żydy jeszcze długo potańcują. Narobiłem ja im kapusty dość.
— Kapusty?
— A juści. Cóż ty, Michale, myślisz, że ja byłem głupi czekać, aż mi oni grunt i dom opiszą. Sam po dobrej woli sprzedałem, póki był czas.
— Jakże pan Walenty sprzedał, kiedy sam w chałupie siedzi?
— Sprzedałem, bracie kochany, rejentalnie, pół roku temu, zanim jeszcze żydzi procesować mnie zaczęli i nie u naszego rejenta w Kopytkowie, ale u gubernialnego, żeby się zaraz nie rozniosło.
— Któż kupił?
— Byli tacy, co kupili; jeden, mój szwagier, a drugi kum, obaj przyjaciele. Ja już do mego gospodarstwa nie mam nic i jeno kobieta moja dzierżawczynią w niem siedzi. Ja biedak, ja pójdę w świat, ale kobiety mojej nie łatwo będzie zmódz, bo ona żadnych podpisów nie dawała, a jako dzierżawczyni, za kontraktem, na swojem prawie siedzi. I bydełka resztę, co mi zostało i kobyłę moją staruchę sprzedałem też, zanim wójt zajęcie dla żydów zrobił. Co do jednego ogona wyzbyłem się wszystkiego, niech teraz robią, co chcą.
— Jakże, toć bydło u pana Walentego w oborze?
— Czasowo tylko, mój bracie, na przechowa-