Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/293

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

o grunt, ile o honor idzie, o postawienie na swojem, więc strony obie forsowały, ile tylko która mogła i czem mogła. Nie brakło Wasążkowi ambicyi, ale i Kobiałka w kaszy zjeść się nie dał i okrutnie na honor był czuły, więc jak się tacy dwaj niedźwiedzie za bary porwali, to już walka musiała być zawzięta, bo jak jeden, tak i drugi, prędzejby dał sobie rękę uciąć, oko wydłubać, aniżeli do zgody się nakłonił. Skoro zaczęte, to już niech się kończy, co ma kosztować, niech kosztuje i choćby nawet z torbami pójść, byle tylko przeciwnika rozumu nauczyć.
I prócz tej sprawy o miedzę, zaczęły się pomiędzy nimi i inne, nowe zupełnie wytwarzać. Kobiałka, ujrzawszy cielę Wasążka na swym gruncie, kamieniem je zabił; Wasążek zaś sześciu gęsiom Kobiałki łby poukręcał — to już dwie nowe sprawy. Wasążkowa z Kobiałczyną przemówiły się przy studni i zdyfamowały się trochę nawzajem — trzecia sprawa. Wasążek Kobiałkę pobił — znów sprawa, i tak ze sprawy w sprawę szło i coraz bardziej się plątało, a wydatki rosły.
Kobiałka trochę zamożniejszy był, więc dłużej wytrzymywał i większy kredyt miał, ale Wasążkowi o grosz coraz było trudniej. Ganiał szkapinę swoją do Czarnegobłota, do innych miasteczek, ale żydzi stwardnieli, jak krzemienie i prędzejby ze