Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kamień; powiada, żeby mu pieniędzmi trzydzieści rubli na stół kłaść i owsa, jak jeno omłócę, pięć korcy dać i po okowitę dla niego jeździć... Jeszcze różne dziwne rzeczy przykazywał!
— No, no...
— O owies bajki; mam w stodole, omłócę i oddam; furmanek dziesięć pod okowitę chce, odjeżdżę, ale pieniędzy, co nie mam, to nie mam. Byłem w Czarnembłocie, przepytywałem między żydy.
— Nie dają?
— Ani weź. Słuchać nawet nie chcą.
— Znam ja ich, mój bracie, jak nie potrzeba, to sami proszą, a jak ci pilno, to i siekierą nie urąbiesz. Oni spekulują i kręcą, a gospodarze na psy schodzą.
— A juści, że na psy...
— I znowuż jedziesz szczęścia próbować, Michale?
— A tak...
— Myślisz, że dadzą?
— Dać, nie dadzą, ale jednemu, właśnie Berkowi, co Chaskla szwagier jest, koń mój się udał.
— Który?
— A właśnie ten, co na nim siedzę.
— Kupić chce?
— Dyć. Kazał go sobie na dzisiejszy dzień przyprowadzić.
— Ciekawość, siła też daje?